Nauka – Wiara – Biblia – czy da się to pogodzić?

Czy Biblijny Opis stworzenia, możemy pogodzić ze współczesną nauką? Czy może nauka podważa wiarygodność Biblii, a tym samym teologii i naszej wiary? A może nauka się myli, a cała prawda jest tylno w Biblii? Jak się odnaleźc w tych wszystkich nowinach naukowych, i nie tyle zachować wiarę, co nie ośmieszyć jej?

Od samego początku człowieka interesowała prawda dotycząca stworzenia świata, a sam człowiek doświadcza nieustannie, że jest tylko chwilowym przybyszem na tym świecie. Nie może decydować ani o swoim początku, ani o końcu. W aspekcie życia religijnego jest to doświadczenie zależności stworzenia od Stwórcy. I to właśnie ta zależność, którą intuicyjnie odkrywa nadaje sens ludzkiej egzystencji. Dlatego też prawda o stworzeniu świata jest podstawową prawdą religijną, którą wyrażamy już na samym początku „Wyznania Wiary” i ustala relacje między stworzeniem – człowiekiem, a Bogiem. Z teologicznej perspektywy wszystko istnieje dlatego, że zostało stworzone przez Boga.

Te podstawowe pytania, jakie stawia sobie człowiek każdej epoki nigdy nie należały do prostych. Historia rozmyślań teologiczno-filozoficznych dotycząca tego tematu to w zasadzie zapis nieustannego zmagania się ograniczonego umysłu ludzkiego z ideą niewspółmiernie większą niż jest on w stanie pojąć. To, co odróżnia prawdę o stworzeniu świata od pozostałych zagadnień teologicznych, jest wpływ filozoficzno-naukowego obrazu świata na interpretacje i rozumienie prawdy o stworzeniu świata.

Rozwój nauki wymaga od teologii nieustannej reinterpretacji tej prawdy, oraz uzupełnianie jej o nowe elementy, które zapewnią jej spójność z istniejącym obecnie obrazem świata.

Obowiązujący w danej epoce obraz świata decyduje o światopoglądzie człowieka, a nieuwzględnianie go sprawia, że przekaz teologiczny staje się niezrozumiały dla niego oraz może doprowadzić do sytuacji, gdy interpretacje teologiczne będą w sprzeczności z dobrze potwierdzonymi i znanymi prawdami naukowymi.

Jako historyk muszę zaznaczyć, że nie można żadnych tekstów, ani wydarzeń z minionych czasów oceniać, interpretować lub całkowicie odrzucać jedynie według naszej współczesnej wiedzy. Dla dobrego zrozumienia poszczególnych tekstów, w tym kluczowego dla naszego problemu biblijnego opisu stworzenia musimy rozumieć w jakim kontekście kulturowo – historyczno – religijnym powstał dany tekst. Czytając dosłownie, bez odpowiedniej wiedzy widzimy tylko wierzchołek góry lodowej i nie dostrzegamy głębi ukrytej w jej formie. Dosłowna interpretacja tekstu biblijnego w kontekście współczesnej nauki jest niemożliwa do pogodzenia z nią. Jednak czy w ogóle możemy jakikolwiek tekst rozumieć dosłownie? Czy może każde rozumienie tekstu nie jest jednocześnie jego interpretacją? Szczególnie, gdy czytamy teksty powstałe w innej epoce niż żyjemy?

Warto zaznaczyć, że biblijny opis stworzenia jest tylko obrazem, który odpowiadał na pytania Izraelitów o sens porządku ustanowionego przez Boga. Sam tekst jest utworem literackim, przekazywanym ustnie, a ostatecznie zredagowanym w VI wieku p.n.e. wchodzącym w skład Pięcioksięgu, który ukazuje pierwotną historie Izraela. Dlatego też przesłanie Biblii nie jest kosmologiczne i nie może być źródłem wiedzy z kosmologii. Zawiera ona mnóstwo prawd teologicznych, z których najważniejsza jest ta, że Bóg stworzył cały świat.

Współczesnego człowieka interesuje jak powstał świat, jaki był tego cel, czy miał swój początek czasowy. Autorów Starotestamentalnych Ksiąg nie interesowały te kwestie. Opis stworzenia stanowił kosmologiczne tło dla historii Izraela i był gwarantem spełnienia prze Boga swoich obietnic dotyczących przyszłości narodu wybranego. Zainteresowanie tematem początku świata pojawiło się w Nowym Testamencie. Pierwsi chrześcijanie wywodzili się z kultury judaistyczno-biblijnej, ale kształtowali się w kręgu kultury grecko-rzymskiej. Polemika z grecką filozofią, według której świat powstał z chaosu doprowadziło do stopniowej krystalizacji chrześcijańskiej interpretacji stworzenia świata.

W zasadzie należy zauważyć, że właśnie problem dotyczący genezy wszechświata spowodował rozwój filozofii i nauki.

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o początek świata prowadziło do demitologizacji przyrody, odwoływało się jedynie to naturalnego porządku świata przyrody. Głęboki racjonalizm filozofii greckiej spowodował, że wczesnochrześcijańscy teologowie  schrystianizowali ją. Biorąc pod uwagę fakt, że do dzisiaj teologia katolicka bazuje na filozofii greckiej, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że Bóg sam przygotował filozofie grecką jako podkład rozumowy pod objawienie.

Biblijny opis stworzenia sugeruje, że było ono aktem jednorazowym, sam moment stworzenia należy utożsamiać z początkiem świata i początkiem czasu. Jednak nie jest to jedyna interpretacja. Św. Tomasz z Akwinu wykazał, że stworzenia nie należy utożsamiać z początkiem świata, gdyż istotą samego aktu stwórczego nie jest tylko zapoczątkowanie w czasie, tego co stworzone, ale także nieustanne dawanie istnienia. Jest to fundamentalna zależność między Stwórca a stworzeniem. Skoro zaś stworzenie i początek to dwa różne pojęcia, można przyjąć, że Bóg stwarza świat istniejący odwiecznie.

Kolejnymi poważnymi problemami z którymi przyszło zmierzyć się teologii jest współczesny rozwój nauki. Antyk patrzył na świat jak na trzypiętrowy dom. Na samej górze było niebo, mieszkanie bogów, pod ziemią królestwo zmarłych, zaś po środku – ziemia, a na niej rośliny, zwierzęta i ludzie. W takim świecie człowiek umieszczony między światem boskim a zwierzęcym wydawał się być naturalnym pośrednikiem między tymi światami. Współczesna nauka odmieniła radykalnie to myślenie. Człowiek stał się  maleńką istotą we wszechświecie, zagubioną na małej planecie obracającej się wokół jednej z wielu miliardów gwiazd, znajdującej się w średniej wielkości galaktyce w ciągle rozszerzającym się wszechświecie. Dlatego też dążenie do przyznania ludzkości centralnego miejsca w takim porządku rzeczy staje się dość przesadzone, a wręcz nienormalne. Nastąpiła więc konieczność skonfrontowania teologii i współczesnych teorii naukowych. Zmiana obrazu świata wymaga reinterpretacji prawdy o stworzeniu, która pozwoli stwierdzić, że nie ma żadnej sprzeczności między prawdą, że Bóg stworzył świat, a naukowymi teoriami o pochodzeniu świata i ewolucji życia.

Zarówno w teoriach naukowych jak i biblijnym opisie powstawania kolejnych elementów świata widzimy zachowany porządek. Każda przyczyna ma swój skutek i odwrotnie.

Rozumowa analiza praw fizyki i przyrody, niejako sama wskazuje nam na istnienie Boga – Stwórcy, który wszystko stworzył w porządku logicznym. Bóg jest więc początkiem logicznym wszystkiego co istnieje na świecie oraz zaplanował go w ten sposób, by rozwijał się w czasie, według zaplanowanego procesu, tzn część bytów może rozwinąć się dopiero wtedy, gdy zaistnieją sprzyjające im warunki, ale nie jest to już nowe stworzenie, a działanie zapoczątkowanych przez Stwórcę procesów. Wszechmocny Bóg może stworzyć doskonały świat, który sam może się dalej rozwijać. Przykładem mogą być nasiona, z których wyrastają konkretne rośliny, ale nie widać ich dopóki nie zajdą procesy sprzyjające ich rozwojowi. Ale taka roślina nie jest już nowym stworzeniem, bo powstała na skutek praw przyrody, jest wynikiem konkretnych okoliczności, przyczyn, które zaistniały, aby mogła wyrosnąć. Pojawia się tutaj znana od stoików, występująca także u św. Augustyna teoria zarodkowa, która wskazuje na istnienie procesów ewolucyjnych. W końcu pojawienie się materii i bytów wymagało procesu uporządkowania. W Księdze Rodzaju czytamy, że stworzenie świata miało swoją kolejność, a sam Stwórca wydał rozkaż ziemi, by wydawała wszelkie istoty żywe, oraz by jego stworzenie się rozmnażało, co wskazuje, że dzieło stworzenia nie było jednorazowym aktem stwórczym, ale jest trwającym ciągle procesem, w którym Bóg udziela się i podtrzymuje jego istnienie.

Biblijny opis stworzenia nie jest podręcznikiem wyjaśniającym naukowo jak powstał świat.

Na przestrzeni wieków pojawiały się różne analizy tekstu biblijnego opisu w połączeniu z dostępną ówcześnie wiedzą. W „Traktacie o dziełach sześciu dni” Teodoryka  z Chartres możemy zobaczyć średniowieczne zalążki teorii ewolucji, która występowała już u starożytnych Greków. Można więc wyciągnąć wnioski, że rozwinięta w XIX wieku za sprawą Darwina teoria ewolucji sięga swoją tradycją już VI w p.n.e. i nie wyklucza się z biblijnym opisem stworzenia. Poczynione przez ówczesnych obserwacje, w tym i Teodoryka stanowią podwaliny rozwijającego się później kreacjonizmu ewolucyjnego. Prawa fizyki wyjaśniają i pomagają zrozumieć tajemnice stworzenia. Ewolucja nie wyjaśnia zaś samej przyczyny powstania świata, ale jest pewnym procesem, który sprawia, że wszechświat zmienia się określony sposób wraz z upływem czasu, co w konsekwencji doprowadziło do pojawienia się życia na ziemi. A sprawcą tego wszystkiego jest Bóg- Stwórca.

Warto zaznaczyć, że konfrontowanie teologii z dotychczasowymi rozstrzygnięciami naukowymi nie jest zarezerwowana tylko dla wykształconych teologów, ale powinien to robić każdy człowiek, który szuka odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens istnienia. Próba zrozumienia siebie i świata jest niewątpliwie typowo ludzką aktywnością, mająca miejsce w każdej epoce. Wiary nie przeżywa się na kartach traktatów teologicznych, ale w relacji między Bogiem i konkretnym człowiekiem, żyjącym w konkretnym miejscu i czasie. Jednocześnie zawodowi teolodzy powinni swoją pracą i wiedzą pomagać w tych poszukiwaniach.

Solidna teologia musi współpracować z odpowiedzialną nauką.

Działalność naukowa jest istotnym środkiem do osiągnięcia tego zrozumienia. Samą naukę można przyrównać do gry z wszechświatem, który strzeże swych tajemnic. Gra polega na tym, aby odkryć ukrytą strukturę wszechświata, która przejawia się w dających się obserwować zjawiskach, wydobyć na wierzch i zrozumieć. Wypracowana na przestrzeni wieków metoda naukowa jest naszą strategią. Zdumiewające jest to, że w tej grze, dzięki naszemu rozumowi bardzo często odnosimy zwycięstwo. Wygląda to tak, jakby sama struktura wszechświata była racjonalna i dawała się poznać rozumem. Ale czy zawsze tak będzie? Czy czasem nie zostaniemy zaskoczeni jego nieracjonalnością? A może właśnie to, że świat jest zrozumiały dla człowieka jest najbardziej niezrozumiałą rzeczą? Można dalej grać w te grę z wszechświatem bez żadnych gwarancji na zwycięstwo. Z pewnością będzie to wielka przygoda. Egzystencjalne zmagania człowieka wierzącego i niewierzącego dokonują się w odmiennych horyzontach poznawczych. Nawet jeśli sens istnienia jest niewidoczny dla niego na pierwszy rzut oka, zmienia jego życiową orientacje. Zatem uprawianie nauki przez osobę wierzącą staje się dialogiem z Bogiem. Odkrywając kolejne elementy ukrytej struktury świata stopniowo odszyfrowujemy zamysł boży. Nawet jak go do końca nie pojmiemy, możemy wejść w Jego Tajemnice.

Jesteśmy zaproszeni do udziału w tym dziele tworzenia ponieważ stworzenie nie jest jednorazowym aktem, ale dynamicznym procesem rozwijającym się w czasie.

Pierwszym etapem, do którego zostaliśmy powołani jest nie tylko dojrzałość biologiczna, ale cały proces wychowania jako dzieło tworzenia osobowości, w którym najpierw towarzyszą nam rodzice, ale później sami kształtujemy kierunek własnego rozwoju.

Drugi etap to odpowiedzialność za ten mały kawałek wszechświata, który został nam powierzony. Mamy obowiązek wobec tego, co współtworzymy. Jesteśmy współtwórcami tego co pozostaje w zasięgu naszych rąk i mózgu. Dlatego warto dawać z siebie tyle dobra ile tylko potrafimy, ponieważ dobro nie ogranicza się tylko do nas samych, ale dąży do obejmowania coraz większych kręgów. Rozsądne korzystanie z dóbr ziemskich, z szacunkiem i mądrym nastawieniem proekologicznym to naturalna konsekwencja tego, ze żyjemy w świecie stwarzanym przez Boga i współstwarzanym przez nas samych.

 

na podstawie książki, M. Heller i T. Pabian, Stworzenie i początek Wszechświata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *